słowa wypowiedziane przez młodego mężczyznę o imieniu Amin (Shaïn Boumédine) do pięknej, bardzo nagiej kobiety, którą fotografuje na plaży na południu Francji. Po kilku minutach spędzonych na skupianiu się na jej twarzy, kamera spada, aby uchwycić pełniejszy widok jej ciała, utrzymując się z wdzięcznością na gołych pośladkach.
jej nie będzie jedynym tylnym poddanym takiemu poziomowi kontroli. Można powiedzieć, że cały zespół kobiecych tylnych końców gra wspólnych bohaterów tego trzy i półgodzinnego filmu, dzieła filmowego maksymalisty-nie, pośladkowego maksymalisty-działającego na dosłownie odrętwiałym nadiru swoich mocy.
w innym filmie możesz docenić taką chwilę jako przykład szczerego, nieskazitelnego erotyzmu, chociaż film musiałby wypracować dla tego jakąś prawdziwą czułość, jakiś wyraz uczuć wykraczający poza młodzieńcze wychylenie. Jest bardziej prawdopodobne, że odrzuciłbyś to jako przykład codziennej lubieżności ze strony reżysera, voyeuristic lapse w drodze do czegoś, miejmy nadzieję, bardziej interesującego.
ale nic z tych rzeczy nie można zrobić, bo to najnowszy film francusko-tunezyjskiego reżysera Abdellatifa Kechiche ’ a i nic w nim — ani „spójrz na mnie”, ani agresywna kamera-nie jest przypadkowe. Zarówno jego krytycy, jak i wielbiciele zapewne domyślą się z tych pierwszych momentów, co ich czeka: akt odwetu, dzieło ogarniętego kontrowersjami filmowca, który postanowił trollować swoją publiczność. Film gra w konkursie głównym, co sugeruje, że festiwal też może nas trollować.
Kechiche był ostatni raz w Cannes sześć lat temu z „niebieski to najcieplejszy kolor”, jego promienny dramat o francuskiej nastolatce o imieniu Adèle, który stał się krytyczną sensacją i zdobył Złotą Palmę. Wywołało to również wiele kontrowersji, z których część wynikała z późniejszych kłótni reżysera ze swoimi aktorkami, Adèle Exarchopoulos i Léą Seydoux, którzy twierdzili, że był wobec nich obraźliwy i lekkomyślnie wymagający na planie. (Kechiche od tego czasu jest uwikłany w kontrowersje #MeToo; w 2018 został oskarżony przez aktorkę o napaść na tle seksualnym, której zarzut zaprzeczył.)
a potem była sprawa długich i wyraźnych lesbijskich scen seksu, które niektórzy interpretowali jako pracę męskiego reżysera, urzekającego mniej emocjonalną rzeczywistością scenariusza niż własnymi cielesnymi fantazjami. Było miejsce na debatę na ten temat i być może okazja do uznania wyzwania, jakim jest badanie ludzkiej seksualności przed kamerą bez siatki bezpieczeństwa.
nawet ci, którzy trzaskali „niebieski jest najcieplejszym kolorem” JAKO szczególnie toksyczny przykład męskiego spojrzenia na pracę, musieli przyznać, że film był czymś więcej niż sumą scen seksu. Była to wiarygodna i poruszająca historia miłosna, po pierwsze, zbudowana na dwóch surowych, otaczających przedstawieniach – zwłaszcza Exarchopoulosa, który na naszych oczach zniknął w roli dorastającej, emocjonalnie i intelektualnie, młodej kobiety. Kechiche wydawał się przynajmniej tak samo zainteresowany kondycją umysłu i serca Adèle, jak kształtem jej ciała.
tych samych pochwał nie powitał kolejny film Kechiche ’ a,” Mektoub, Moja Miłość: Canto Uno”, adaptacja powieści François Bégaudeau i prequel do tego filmu. Recenzując ” Canto Uno „na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji w 2017 r., krytyk Variety Guy Lodge opisał go jako” wspaniałe trzygodzinne badanie młodych, atrakcyjnie trzymanych serc w często burzliwym ruchu”, ale zauważył, że świerzbiące oko Kechiche 'a było” niezgodne z empatyczną, przemyślaną charakterystyką kobiecego zespołu.”
nie udało mi się zobaczyć „Canto Uno”, który nigdy nie został wydany w USA, ale i tak poszedłem zobaczyć „Intermezzo” w Cannes. Podejrzewałem, że nie będzie konieczne wcześniejsze zapoznanie się z młodymi i pięknymi francusko-tunezyjskimi bohaterami filmu, biorąc pod uwagę wciągający przebieg twórczości Kechiche ’ a i jego brak zainteresowania konwencjonalną narracją. Moje przeczucie okazało się słuszne, choć z gorszych powodów. Wydaje się, że Kechiche stracił jakiekolwiek zainteresowanie swoimi postaciami, poza niekończącym się docenianiem ich fizycznych atrybutów.
rozgrywanie się w czasie zbliżonym do rzeczywistego przez jedno popołudnie i wieczór, „Mektoub, My Love: Intermezzo” jest drętwiej tępym doświadczeniem, wyczynem szaleńczo pobłażliwego nie-opowiadania ukrywającego się za symfonią obnażonych midriffów i drżących derrières. Po otwarciu 30 minut podsłuchiwania bohaterów, gdy pluskają się, rozmawiają i jedzą na plaży, film przenosi się do późnego wieczoru w zalanym neonami klubie nocnym, gdzie spędzają godziny tańcząc, flirtując i całując się.
dla wszystkich tych emocjonalnych niedogodności, rozmowa jest przewrotnie nieciekawa. Kamera kocha twarze kobiet, ale kocha ich tyłki bardziej, o wiele bardziej. Za każde 5 minut banalnej paplaniny dostajesz 10-minutowy strzał w krocze, na którym dziewczyny burzą się. Ich wytrzymałość jest niezwykła, twoja może nie być.
chwila wytchnienia pojawia się dopiero wtedy, gdy przyjaciółka Amina, Ophélie (Ophélie Bau), wciąga mężczyznę do toalety, aby zrobić przeciągłą, graficzną i pozornie niesymulowaną 13-minutową scenę Minety, której towarzyszą energiczne klapsy i obskurne pocałunki-wszystko to uchwycone jest kamerą w bardzo atletycznych, zatopionych szczegółach.
To nieszczera próba uprzedzenia krytyki: widzisz, te kobiety mają władzę! Mają własne pragnienia! Oczywiście nie pojawia się żadna ilustracyjna męska nagość; Kechiche ogranicza się do dokładnie takiej perspektywy, o jaką oskarżyli go krytycy. Z każdą minutą, z każdym naciskiem na nos i kolejnym ujęciem zadu, można wyczuć filmowca swobodnie i radośnie rozżarzającego własną żółć.
żeby było jasne: Nie mam nic przeciwko wyraźnym przedstawieniom seksualności i ledwo wykonałbym swoją pracę, gdybym uważał, że każdy film nakręcony przez męskie spojrzenie — bardzo specyficzny termin z teorii feministycznej, który został ostatnio rzucony z niepokojącą lekkomyślnością — jest wart potępienia. Nie sprzeciwiam się nawet reżyserowi działającemu z miejsca na złość, pod warunkiem, że prowadzi go to w ciekawe lub produktywne miejsce.
mam jednak wszelkie zastrzeżenia do filmowca tak utalentowanego jak Kechiche-Kechiche, który stworzył „Blue”,” The Secret Of The Grain „i” Games of Love and Chance ” — zamieniając swoje niedociągnięcia estetyczne w najtańszą prowokację, a ciała aktorek w uderzające Instrumenty. Kechiche nie tylko sprzedaje swoje postacie, swoją historię i współpracowników; sprzedaje swój własny talent.
widziałem wiele nudnych filmów w Cannes przez lata, a może naprawdę straszne kilka, które wydały mi się nie tylko złe, ale prawie całkowite artystyczne załamanie, filmy, w których można poczuć filmowca nie tylko słabnącego, ale rozpadającego się. Ale chyba nie widziałem tak nużącego załamania artystycznego jak „Mektoub, Moja Miłość: Intermezzo”, którego tytuł sugeruje, że zbliża się trzecia odsłona. Wiele dobrego może to zrobić Abdellatif Kechiche; może to pomoże mu odzyskać drogę jako artysta. Ledwo mógł zejść niżej niż dno.